poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Fikcyjne nazwy miejscowości. Prowincja

Ludzie lubią być podli. Oto jeden z przykładów, a żeby rozmyślaniom o języku dać wyraz, zaznaczam nie znaną mi wcześniej formę, która ma oznaczać miejscowość małą, z pewnością nie metropolitalną:

Zuza, LXVII LO im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego:

Po spóźnieniu na matematykę ze względu na opóźnienia pociągów (dojeżdżam do Warszawy ok. 40 min i miałam zaświadczenie od PKP o opóźnieniach) musiałam tłumaczyć przed całą klasą, dlaczego jeszcze w ogóle chodzę do tej szkoły i „czy w moim wypizdowie nie ma jakiegoś liceum”. Na odpowiedź, że chciałam chodzić do dobrego liceum, usłyszałam, że niepotrzebnie się trudzę i powinnam była odejść już dawno, skoro nawet na lekcje ciężko mi dojechać.
Ciekawe, co by o takich słowach pomyślał patron liceum. Przykład pochodzi z reportażu Wiktorii Bielaszyn o problemach uczniów w szkołach, o poniżaniu przez nauczycieli, nastawianiu uczniów przeciw sobie.
Podkreślona nazwa łamie tabu językowe i (niegdysiejsze) zasady zachowań słownych. Pewnym wzorem kategorialnym mogłoby tu być Za...ie, a może też i Wygwizdów, który jest nie tyle odległy, ile wietrzny, choć nie ma pewności, że to w Kieleckiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz